Z***@hotmail.com
2013-11-17 12:40:06 UTC
Jak Polacy Niemcom Zydow mordowac pomagali
Ksiazke pod tym tytulem napisal Stefan Zgliczynski.
Tutaj wiecej informacji o autorze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_Zgliczy%C5%84ski
A tutaj wstep do ksiazki:
Zdecydowana wiekszosc osob, ktorym przytoczylem
tytul niniejszej ksiazki, zareagowala nieslychanie
gwaltownie – poczula sie obrazona.
Bo pomagac Niemcom w mordowaniu Zydow
mogli Ukraincy, Lotysze, Litwini czy inni kolaboranci.
Ale Polacy? To wykracza tak daleko
poza horyzont naszej percepcji, ze niemal powszechnie
spotyka sie z oburzeniem i potepieniem.
Ba! To przekonanie o niewinnosci Polakow
jest nawet zapisane w ustawie sejmowej z 18
pazdziernika 2006 r., ktorej jeden z artykulow
glosi: „Kto publicznie pomawia Narod Polski
o udzial, organizowanie lub odpowiedzialnosc
za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie,
podlega karze pozbawienia wolnosci do lat 3”1.
Swoja droga to genialny pomysl, aby o historycznej
winie jakiegos narodu decydowala ustawa
sejmowa, grozaca inaczej myslacym wiezieniem.
Przyklad Turcji, w ktorej mowienie o ludobojstwie
Ormian jest rowniez karane odsiadka,
nasuwa sie sam. Skandaliczna ustawa odzwierciedla
jednak stan umyslow i ducha duzej
czesci naszego spoleczenstwa, nieprzyjmujacego
do wiadomosci faktu, ze Polacy mogliby miec
cokolwiek wspolnego ze zbrodniami hitlerowskimi
(z udzialem w zbrodniach komunistycznych
uporano sie w prosty sposob – zbrodniarzami
stalinowskimi byli przeciez Zydzi, a nie
Polacy).
To zaprzeczenie i wyparcie nie ma racjonalnego
podloza, nie opiera sie tez na zadnych
wiarygodnych przeslankach historycznych.
Choc prawicowe media i wydawnictwa dwoja
sie i troja, aby zaklamac badz pomniejszyc
i usprawiedliwic udzial Polakow w mordowaniu
Zydow, to zarowno w Polsce, jak i na swiecie
ukazalo sie dostatecznie duzo bogato udoku-
mentowanych prac historycznych, aby podobne
pseudonaukowe ekwilibrystyki wsadzic do jednego
worka z twierdzeniami Davida Irvinga, ze
Hitler nie mial nic wspolnego z Holocaustem.
Nie jestem zawodowym historykiem i nie jest
moja ambicja napisanie dziela zrodlowego dotyczacego
tego okresu historii Polski, tym bardziej
ze istnieje w Polsce grupa badaczy zwiazana
z Centrum Badan nad Zaglada Zydow, ktora od
lat zajmuje sie tym tematem, a owoce ich pracy,
na czele z rocznikiem „Zaglada Zydow. Studia
i Materialy”, sa najwyzszej proby.
Zalezy mi natomiast na tym, aby upowszechnic
wiedze dostepna historykom, ktora wciaz
w zbyt malym stopniu stala sie wiedza powszechna,
odkrywana nie przy okazji wydania
kolejnej „sensacyjnej” ksiazki Grossa, ale obecna
chociazby w podrecznikach szkolnych.
Po co? Glownie po to, aby odebrac smiercionosna
bron ideologiczna polskim nacjonalistom,
ktorzy w parlamencie, mediach glownego nurtu
i kosciolach cynicznie, wbrew faktom i zdrowe-
mu rozsadkowi, lansujac mit czystosci i niewinnosci
Polski i Polakow, usiluja zmienic Polske
w szowinistyczny skansen (a moze po prostu
nadal utrzymywac ja w tym stanie?), wrogi naszym
sasiadom, niechetny jakimkolwiek zmianom
kulturowym i obyczajowym, z zamieszkujacym
go narodem Polakow katolikow, ktorzy
wszedzie wietrza antypolskie spiski i intrygi.
Kiedy w 1990 r. pozegnalismy cenzure, wydawalo
sie, ze nic juz nie stoi na przeszkodzie,
aby raz na zawsze wywabic z najnowszej historii
Polski biale plamy. Dzisiaj, po dwudziestu
kilku latach wolnosci, kiedy slucham debat historycznych
luminarzy polskiej polityki, publicystyki
i nauki, mam nieodparte wrazenie, ze
czesc z owych bialych plam zaczerniono dla odmiany
atramentem klamstwa i hipokryzji.
Instytucje panstwowe powolane do ksztaltowania
polityki historycznej panstwa, takie jak
Instytut Pamieci Narodowej i Muzeum Powstania
Warszawskiego, czy tez autorzy i grona recenzenckie
dopuszczajace podreczniki historii
do szkol mniej wiecej w takim samym stopniu
wyjasniaja i przyblizaja historie, jak ja znieksztalcaja,
karykaturyzuja i zaklamuja. Stad
biora sie np. tkwiace gleboko i wciaz na nowo
podsycane mity o wyjatkowej roli Polski i Polakow
w II wojnie swiatowej, bohaterstwie tzw.
zolnierzy wykletych, znaczeniu powstania warszawskiego,
pomocy Polakow dla ukrywajacych
sie Zydow czy walce narodu z „komuna” i obaleniu
jej przez Jana Pawla II. Stad tez biora sie
humorystyczne reakcje uczestnikow wycieczek
szkolnych, ktorzy po zwiedzeniu Muzeum Powstania
Warszawskiego zadawali nauczycielom
pytanie: „No to kto w koncu wygral to powstanie?”.
Stad wynika rowniez poparcie wszystkich
klubow parlamentarnych dla ustanowienia dnia
upamietniajacego „zolnierzy wykletych”2 czy
przyjeta przed laty przez aklamacje uchwala oddajaca
hold Romanowi Dmowskiemu3.
Dziewiatego listopada 2012 r. polski Sejm
przyjal – z inicjatywy poslow Prawa i Sprawiedliwosci
(ale poparta przez czesc poslow Platformy
Obywatelskiej) – kolejna skandaliczna
uchwale oddajaca hold Narodowym Silom
Zbrojnym, stwierdzajac, ze „dobrze zasluzyly
sie Ojczyznie”4.
Mogloby sie zdawac, ze naturalny okres prawicowego
przesilenia w polskiej historiografii –
wynikajacy z dlugiego okresu cenzury i historii
pisanej przez PZPR-owskich aparatczykow –
w ktorym np. gloryfikowano skrajnie prawicowe
podziemie mordujace po wojnie Zydow
i chlopow ukrainskich, winien juz w latach 90.
ustapic pola rzeczowej debacie historycznej
opartej na faktach, a nie na ideologicznej nienawisci.
Nic takiego, niestety, nie mialo miejsca.
Przeciwnie, jestesmy swiadkami wkraczania do
instytucji panstwowych i na rynek wydawniczy
coraz to nowych zastepow mlodych historykow,
niepamietajacych czasow PRL, w ktorych przy-
padku ten fakt zamiast pomagac w rzeczowych
i obiektywnych badaniach nad najnowsza historia,
wzmacnia ideologiczna zapieklosc w obronie
tzw. dobrego imienia narodu polskiego.
Kiedy analizuje te sytuacje na chlodno, jestem
zdecydowanym pesymista, jesli chodzi
o wiare, ze Polacy mogliby przezyc podobny katharsis
jak mlodzi Niemcy w latach 60., kiedy
po raz pierwszy, na powaznie, rozpoczeto debate
o Holocauscie i niemieckich zbrodniach okresu
II wojny swiatowej, czy pozniej, kiedy dotarlo
do niemieckiego spoleczenstwa, ze Wehrmacht
i policja popelnialy te same zbrodnie co
SS. Nie porownuje oczywiscie zbrodni niemieckich
i polskich, byloby to po dwakroc absurdalne
– po pierwsze, nieporownywalna jest skala
i okolicznosci, a po drugie, Polacy, podobnie jak
Zydzi, byli ofiarami zbrodniczej ideologii narodowego
socjalizmu.
Chcialbym jednak zyc w kraju, w ktorym mowienie
pewnych rzeczy przez polityka, profesora
uniwersytetu czy dziennikarza byloby po
prostu kompromitujace, gdyz opinia publiczna,
znajaca wlasne dzieje, uznalaby je nie tylko za
nieprawdziwe, ale za wyglaszane ze zla wola
w scisle okreslonym politycznym celu. Jednak
reakcja znacznej czesci spoleczenstwa polskiego,
ktora – cynicznie szczuta i oklamywana
przez zbijajacych na niej kapital polityczny i finansowy
prawicowych politykierow i publicystow
– nie potrafi i nie chce uswiadomic sobie
niewygodnych dlan elementow wlasnej historii,
moje pragnienie oddala w blizej nieokreslona
przyszlosc.
Ksiazke pod tym tytulem napisal Stefan Zgliczynski.
Tutaj wiecej informacji o autorze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_Zgliczy%C5%84ski
A tutaj wstep do ksiazki:
Zdecydowana wiekszosc osob, ktorym przytoczylem
tytul niniejszej ksiazki, zareagowala nieslychanie
gwaltownie – poczula sie obrazona.
Bo pomagac Niemcom w mordowaniu Zydow
mogli Ukraincy, Lotysze, Litwini czy inni kolaboranci.
Ale Polacy? To wykracza tak daleko
poza horyzont naszej percepcji, ze niemal powszechnie
spotyka sie z oburzeniem i potepieniem.
Ba! To przekonanie o niewinnosci Polakow
jest nawet zapisane w ustawie sejmowej z 18
pazdziernika 2006 r., ktorej jeden z artykulow
glosi: „Kto publicznie pomawia Narod Polski
o udzial, organizowanie lub odpowiedzialnosc
za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie,
podlega karze pozbawienia wolnosci do lat 3”1.
Swoja droga to genialny pomysl, aby o historycznej
winie jakiegos narodu decydowala ustawa
sejmowa, grozaca inaczej myslacym wiezieniem.
Przyklad Turcji, w ktorej mowienie o ludobojstwie
Ormian jest rowniez karane odsiadka,
nasuwa sie sam. Skandaliczna ustawa odzwierciedla
jednak stan umyslow i ducha duzej
czesci naszego spoleczenstwa, nieprzyjmujacego
do wiadomosci faktu, ze Polacy mogliby miec
cokolwiek wspolnego ze zbrodniami hitlerowskimi
(z udzialem w zbrodniach komunistycznych
uporano sie w prosty sposob – zbrodniarzami
stalinowskimi byli przeciez Zydzi, a nie
Polacy).
To zaprzeczenie i wyparcie nie ma racjonalnego
podloza, nie opiera sie tez na zadnych
wiarygodnych przeslankach historycznych.
Choc prawicowe media i wydawnictwa dwoja
sie i troja, aby zaklamac badz pomniejszyc
i usprawiedliwic udzial Polakow w mordowaniu
Zydow, to zarowno w Polsce, jak i na swiecie
ukazalo sie dostatecznie duzo bogato udoku-
mentowanych prac historycznych, aby podobne
pseudonaukowe ekwilibrystyki wsadzic do jednego
worka z twierdzeniami Davida Irvinga, ze
Hitler nie mial nic wspolnego z Holocaustem.
Nie jestem zawodowym historykiem i nie jest
moja ambicja napisanie dziela zrodlowego dotyczacego
tego okresu historii Polski, tym bardziej
ze istnieje w Polsce grupa badaczy zwiazana
z Centrum Badan nad Zaglada Zydow, ktora od
lat zajmuje sie tym tematem, a owoce ich pracy,
na czele z rocznikiem „Zaglada Zydow. Studia
i Materialy”, sa najwyzszej proby.
Zalezy mi natomiast na tym, aby upowszechnic
wiedze dostepna historykom, ktora wciaz
w zbyt malym stopniu stala sie wiedza powszechna,
odkrywana nie przy okazji wydania
kolejnej „sensacyjnej” ksiazki Grossa, ale obecna
chociazby w podrecznikach szkolnych.
Po co? Glownie po to, aby odebrac smiercionosna
bron ideologiczna polskim nacjonalistom,
ktorzy w parlamencie, mediach glownego nurtu
i kosciolach cynicznie, wbrew faktom i zdrowe-
mu rozsadkowi, lansujac mit czystosci i niewinnosci
Polski i Polakow, usiluja zmienic Polske
w szowinistyczny skansen (a moze po prostu
nadal utrzymywac ja w tym stanie?), wrogi naszym
sasiadom, niechetny jakimkolwiek zmianom
kulturowym i obyczajowym, z zamieszkujacym
go narodem Polakow katolikow, ktorzy
wszedzie wietrza antypolskie spiski i intrygi.
Kiedy w 1990 r. pozegnalismy cenzure, wydawalo
sie, ze nic juz nie stoi na przeszkodzie,
aby raz na zawsze wywabic z najnowszej historii
Polski biale plamy. Dzisiaj, po dwudziestu
kilku latach wolnosci, kiedy slucham debat historycznych
luminarzy polskiej polityki, publicystyki
i nauki, mam nieodparte wrazenie, ze
czesc z owych bialych plam zaczerniono dla odmiany
atramentem klamstwa i hipokryzji.
Instytucje panstwowe powolane do ksztaltowania
polityki historycznej panstwa, takie jak
Instytut Pamieci Narodowej i Muzeum Powstania
Warszawskiego, czy tez autorzy i grona recenzenckie
dopuszczajace podreczniki historii
do szkol mniej wiecej w takim samym stopniu
wyjasniaja i przyblizaja historie, jak ja znieksztalcaja,
karykaturyzuja i zaklamuja. Stad
biora sie np. tkwiace gleboko i wciaz na nowo
podsycane mity o wyjatkowej roli Polski i Polakow
w II wojnie swiatowej, bohaterstwie tzw.
zolnierzy wykletych, znaczeniu powstania warszawskiego,
pomocy Polakow dla ukrywajacych
sie Zydow czy walce narodu z „komuna” i obaleniu
jej przez Jana Pawla II. Stad tez biora sie
humorystyczne reakcje uczestnikow wycieczek
szkolnych, ktorzy po zwiedzeniu Muzeum Powstania
Warszawskiego zadawali nauczycielom
pytanie: „No to kto w koncu wygral to powstanie?”.
Stad wynika rowniez poparcie wszystkich
klubow parlamentarnych dla ustanowienia dnia
upamietniajacego „zolnierzy wykletych”2 czy
przyjeta przed laty przez aklamacje uchwala oddajaca
hold Romanowi Dmowskiemu3.
Dziewiatego listopada 2012 r. polski Sejm
przyjal – z inicjatywy poslow Prawa i Sprawiedliwosci
(ale poparta przez czesc poslow Platformy
Obywatelskiej) – kolejna skandaliczna
uchwale oddajaca hold Narodowym Silom
Zbrojnym, stwierdzajac, ze „dobrze zasluzyly
sie Ojczyznie”4.
Mogloby sie zdawac, ze naturalny okres prawicowego
przesilenia w polskiej historiografii –
wynikajacy z dlugiego okresu cenzury i historii
pisanej przez PZPR-owskich aparatczykow –
w ktorym np. gloryfikowano skrajnie prawicowe
podziemie mordujace po wojnie Zydow
i chlopow ukrainskich, winien juz w latach 90.
ustapic pola rzeczowej debacie historycznej
opartej na faktach, a nie na ideologicznej nienawisci.
Nic takiego, niestety, nie mialo miejsca.
Przeciwnie, jestesmy swiadkami wkraczania do
instytucji panstwowych i na rynek wydawniczy
coraz to nowych zastepow mlodych historykow,
niepamietajacych czasow PRL, w ktorych przy-
padku ten fakt zamiast pomagac w rzeczowych
i obiektywnych badaniach nad najnowsza historia,
wzmacnia ideologiczna zapieklosc w obronie
tzw. dobrego imienia narodu polskiego.
Kiedy analizuje te sytuacje na chlodno, jestem
zdecydowanym pesymista, jesli chodzi
o wiare, ze Polacy mogliby przezyc podobny katharsis
jak mlodzi Niemcy w latach 60., kiedy
po raz pierwszy, na powaznie, rozpoczeto debate
o Holocauscie i niemieckich zbrodniach okresu
II wojny swiatowej, czy pozniej, kiedy dotarlo
do niemieckiego spoleczenstwa, ze Wehrmacht
i policja popelnialy te same zbrodnie co
SS. Nie porownuje oczywiscie zbrodni niemieckich
i polskich, byloby to po dwakroc absurdalne
– po pierwsze, nieporownywalna jest skala
i okolicznosci, a po drugie, Polacy, podobnie jak
Zydzi, byli ofiarami zbrodniczej ideologii narodowego
socjalizmu.
Chcialbym jednak zyc w kraju, w ktorym mowienie
pewnych rzeczy przez polityka, profesora
uniwersytetu czy dziennikarza byloby po
prostu kompromitujace, gdyz opinia publiczna,
znajaca wlasne dzieje, uznalaby je nie tylko za
nieprawdziwe, ale za wyglaszane ze zla wola
w scisle okreslonym politycznym celu. Jednak
reakcja znacznej czesci spoleczenstwa polskiego,
ktora – cynicznie szczuta i oklamywana
przez zbijajacych na niej kapital polityczny i finansowy
prawicowych politykierow i publicystow
– nie potrafi i nie chce uswiadomic sobie
niewygodnych dlan elementow wlasnej historii,
moje pragnienie oddala w blizej nieokreslona
przyszlosc.