Post by A. FilipPost by Jeneral od InfanteriiPost by fatsoPost by fatsoMysle ze raczej niemiecka blacharka poplynie do USA z Gdyni jako polska robota.
:-)))
Polskie jablka z Grojca maja surowy zakaz wstepu na rynek moskiewski.
No i co? Dzisiaj Bialorus eksportuje kilka razy wiecej jablek na ten
rynek niz sama ich zdolna jest wyprodukowac. Niemcy to niezrownani
mistrzowie w zelaznej bracharce. Pamietajcie Iron Cross dumnie na
piersi zolnierzy Hitlera? No i co teraz robic, maja sie te swietne
mercedesy zmarnowac? polak potrafi, zatroszczy sie o zbyt
niemieckiej blachy. Chyba ze Zyd go zakapuje w Bialym Domu z
zazdrosci.
Chodzi o to, ze taryfy beda obejmowac caly blok EU, Polska nie bedzie
odosobniona i uprzewiliowana. Polska zreszta dostarcza do Stanow
obecnie tylko 6 tysiecy "metric tons". Znaczny przyrost w eksporcie
moze wzbudzic czujnosc niejdnej osoby.
I to niema nic wspolnego z tym, czy kraj cznkowski placi swoje 2% na fundusz NATO.
[...]
<cynizm> Jak Niemcy zaczną wydawać dwa razy więcej _swoich własnych_
pieniędzy na obronę/wojsko to ile z tego wydadzą na "broń z USA"? </cynizm>
Ja nie traktuje Trumpa jak byle ciula który na jednym ogniu tylko jedną
pieczeń piecze.
--
A. Filip
| To, co piszesz, jest najbardziej do ciebie podobne.
| (Przysłowie arabskie)
Kasia miała 12 lat, gdy rodzice oddali ją pod opiekę duchownego. Roman B. uwięził ją w mieszkaniu swojej matki. Tam bił ją, gwałcił i faszerował psychotropami. Koszmar ofiary opisała w swojej najnowszej książce "Z nienawiści do kobiet" dziennikarka "Dużego Formatu", Justyna Kopińska. Jak ustaliła autorka, Roman B., po odsiedzeniu krótkiego wyroku cieszy się wolnością i... koresponduje z dziećmi w internecie.
Kasia poznała księdza Romana B., gdy była w szóstej klasie szkoły podstawowej. Uczył jej klasę religii. Duchowny zwrócił uwagę na nią, bo często chodziła smutna, a któregoś razu płakała na lekcji. W domu nie miała lekko – Tata bił mamę tak, że krew tryskała po ścianach. Mama często leżała na podłodze, zakrwawiona, w podartych ubraniach. Starałam się ich pilnować. Gdy mama chciała się powiesić, śledziłam każdy jej ruch – opowiadała Kopińskiej. Czasami rodzice byli tak pijani, że zapominali otworzyć drzwi i musiała spać na zewnątrz. Mimo tego, nikomu się nie skarżyła. Zaufała dopiero Romanowi B..
Duchowny przekonał rodziców Kasi, aby oddali ją pod jego opiekę i pozwolili, by zamieszkała w internacie w innym mieście. Dziecko miało uczęszczać do gimnazjum salezjańskiego. Para zgodziła się od razu. – W tym czasie byli na mnie źli, że chowam przed nimi butelki z wódką – mówiła Kasia.
Na miejscu okazało się, że 12-latka będzie mieszkać w mieszkaniu matki Romana B., którym ten się opiekował. Jego matka przebywała wtedy za granicą. Ksiądz zabronił dziewczynce rozmów z rówieśnikami i nauczycielami. Po lekcjach musiała zaraz wracać do domu. Gdy się spóźniła, była bita.
"Zaczęłam powtarzać: Mamusiu, gdzie jesteś? Pomóż mi"
Jakiś czas później, po raz pierwszy ją zgwałcił. – Zaczął zdzierać ze mnie ubrania. To taki strach, że nie możesz oddychać (…). Gdy skończył, owinęłam się w koc, położyłam przy ścianie i płakałam – mówiła dziennikarce 24-latka. – (...) Miałam rozciętą wargę, na udach siniaki. Zaczęłam powtarzać: Mamusiu, gdzie jesteś? Pomóż mi – dodała Kasia.
Ksiądz zamienił jej życie w piekło na ziemi. Podczas gwałtów, które nierzadko trwały nawet całą noc, krzyczał, że "Bóg przestał ją kochać". Często zabierał ją ze sobą na plebanię w Stargardzie, gdzie jedli posiłki w towarzystwie innych księży, ale żaden z nich nie zainteresował się, dlaczego duchowny śpi z dzieckiem w jednym pokoju.
Kiedy Kasia zaszła w ciążę, zmusił ją do aborcji. Zaczął podawać jej leki psychotropowe, powtarzał, że ją zabije, jeśli komuś się poskarży. Wmawiał, że rodzice już jej nie chcą.
Koszmar dziewczyny trwał ponad rok. W końcu podczas odwiedzin w domu opowiedziała o gwałtach pedagog ze świetlicy środowiskowej. Kobieta poinformowała o sprawie policję, a ci rodziców Kasi. – Mama uderzyła mnie w twarz. Krzyczała, że to nie prawda – mówi dziś już 24-letnia Kasia.
Zabrano ją do domu dziecka, gdzie zaczął się jej kolejny dramat. Jedna opiekunek, gdy dowiedziała się, że dziewczynka oskarżyła księdza o gwałty, zaczęła znęcać się nad nią psychicznie, co bardzo pogorszyło stan ofiary.
W ciągu 10 lat Kasia cztery razy trafiała do szpitali psychiatrycznych – Za każdym razem po próbie samobójczej – wyjaśniła. Zdiagnozowano u niej zespół stresu pourazowego. Z powodu traumy, nie była w stanie skończyć technikum. Po wyjściu ze szpitala, wyprowadziła się z miasta. Zaczęła pracę na kasie w sklepie. Po skończeniu zmiany, wraca do wynajętego pokoju i zamyka się w nim. Nigdzie nie wychodzi, bo jak tłumaczy – "(…) ja się już na nic światu nie przydam. Wszystko mi przypomina o przeszłości".
Mężczyźni ją brzydzą, seks kojarzy z bólem, a księża napawają strachem. Cały czas boi się, że Roman B. ją odnajdzie i spełni swoje groźby.
Roman B. został skazany na 8 lat więzienia. W 2010 roku wyrok obniżono o połowę. Po dwóch ksiądz był już na wolności. Początkowo zaszył się w Puszczykowie w Zakonie Chrystusowców. Kiedy sprawę nagłośniły media (stało się tak za sprawą Justyny Kopińskiej, która odnalazła księdza), wyjechał za granicę. Wciąż jednak zagraża dzieciom. Dziennikarka nawiązała z nim kontakt za pośrednictwem Facebooka. Podszyła się jednak pod 13-letnią Zosię. W jednej z wiadomości skazany za pedofilię duchowny zapewnia, że bardzo ją lubi i chętnie wziąłby ją w walizce do Stanów, gdzie był na wycieczce.
Po publikacjach w mediach dotyczących ks. Romana B. (41 l.) skazanego za pedofilię sprawą zainteresował się Metropolita Poznański. Abp Stanisław Gądecki zwrócił się do przełożonego Towarzystwa Chrystusowego z prośbą o jak najszybsze przeprowadzenie procesu kościelnego ws. księdza pedofila, działającego obecnie w zakonie w podpoznańskim Puszczykowie.
W 2010 roku zapadł ostateczny wyrok w sprawie ks. Romana B., który w 2007 r. wywiózł 13-letnią dziewczynkę z domu pod Stargardem Szczecińskim, a następnie przez blisko półtora roku gwałcił ją w mieszkaniu swojej matki. Karmił też dziecko tabletkami wczesnoporonnymi. Roman B. został za to skazany tylko na cztery lata więzienia. Celę opuścił w 2013 roku. Od tego czasu mieszka w Towarzystwie Chrystusowców w Puszczykowie pod Poznaniem, gdzie prowadzi normalne życie duchownego - odprawia msze, uczestniczy w życiu zakonu.
To skandal, że Roman B. wciąż jest księdzem. Zwłaszcza, że podczas pierwszego procesu przeciwko pedofilowi sąd uznał, że B. zrobił ze swojej ofiary seksualną niewolnicę i traktował ją niezwykle brutalnie. 23-letnia dziś dziewczyna wciąż nie może pogodzić się z przeszłością, unika kontaktu z ludźmi, brzydzi się mężczyznami. Za swoje krzywdy nie dostała nawet odszkodowania. Tymczasem Roman B. żyje otoczony wszelkimi wygodami. Ma nawet dostęp do internetu, gdzie, jak donosi "Gazeta Wyborcza", wciąż kontaktuje się z nieletnimi.
Głos w sprawie zabrał teraz Metropolita Poznański abp Stanisław Gądecki. - Chociaż czyny te nie zostały popełnione w archidiecezji poznańskiej, a kapłan nie podlega jurysdykcji arcybiskupa poznańskiego, zwracam się do Księdza Generała z prośbą o jak najszybsze przeprowadzenie kanonicznego postępowania karno-administracyjnego w tej sprawie - napisał w piśmie skierowanym do Przełożonego Generalnego Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej ks. Ryszarda Głowackiego.
- Apel ten wynika z przekonania, iż wśród ważnych zadań, za które odpowiada przełożony kościelny, znajduje się danie właściwej odpowiedzi na przypadki nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych. Tego rodzaju czyny - jak mówił papież Franciszek - to coś więcej niż czyny niegodziwe; grzechy nadużyć seksualnych w stosunku do nieletnich ze strony duchowieństwa są wstrząsem dla wiary w Boga i pokładanej w Nim nadziei - kontynuował abp Gądecki.
Ksiądz Ryszard Głowacki odniósł się już do apelu Metropolity Poznańskiego. Jak poinformował, Watykan prowadzi już w tej sprawie kanoniczny proces. Ciągnie się on jednak już od 8,5 roku i nie wiadomo, kiedy się zakończy.
- Ksiądz Roman od czasu zakończenia odbywania zasądzonej kary więzienia przebywa w domu zakonnym naszego zgromadzenia w Puszczykowie. Jest to dom księży emerytów i ks. Roman pomaga tam starszym współbraciom spełniając codzienne posługi. Oczywiście ks. Roman został zawieszony we wszystkich czynnościach duszpasterskich i tego zakazu przestrzega nie prowadząc żadnej działalności kapłańskiej w parafiach, nie katechizuje, ani nie ma kontaktu z dziećmi i młodzieżą. Pozostawiono mu możliwość sprawowania Mszy Świętej w kaplicy tylko tego jednego naszego domu zakonnego. Kaplica w domu w Puszczykowie nie jest kaplicą publiczną, parafialną. Wierni, którzy sporadycznie pojawiają się tam na Eucharystii są w różny sposób związani z naszym zgromadzeniem - czytamy w oświadczeniu napisanym przez ks. Ryszarda Głowackiego.
Niestety, nasze pytanie o rzekome kontakty ks. Romana B. z dziećmi na Facebooku pozostało bez odpowiedzi.