/.../ (rach ciach)
Witam!
Uwazam, ze ten watek to genialny pomysl! Gratuluje pomyslodawcom!
Wreszcie jest miejsce, w ktorym mozna dowiedziec sie rzeczy, ktore
wszystkich od dawna interesowaly ale nikt nie mial odwagi glosno o nie
zapytac ;-)
Mysle, ze temat jest szczegolnie wartosciowy w kontekscie sporu evo vs crea,
gdyz jego ewentualni uczestnicy - opowiadajacy sie po "oswieconej stronie
mocy" - moga z wyprzedzeniem przygotowac sie na argumenty mogace w
przyszlosci zaswitac w umyslach "kreatur" przysparzajacych nam tyle irytacji.
Uwazam, ze nie nalezy tych kreacjonistycznych bojownikow zbyt pochopnie
lekcewazyc. Ostatnimi czasy zaczeli jakby rosnac w sile, podnosi sie takze
poziom ich paramerytorycznej propagandy: dawniej rozpisywali sie o kubaturze
Arki Noego, dzis juz o molekularnych motorach rzesek bakteryjnych i
pseudogenach. Ich pseudonaukowy kamuflarz staje sie coraz bardziej
skuteczny. Takie chwyty naprawde dzialaja na przecietnego czlowieka (bez
glebszego wyksztalcenia przyrodniczego) i bardzo wypaczaja wizerunek Teorii
Ewolucji w powszechnej swiadomosci spolecznej. Opinie, w stylu "ewolucja
jest TYLKO teoria" albo "coraz wiecej naukowcow odchodzi od darwinizmu" sa
dzisiaj na porzadku dziennym!
Zapewne nie jeden biolog zszedlby "na tarczy" z potyczki z (czolowymi)
antyewolucyjnymi pseudo-naukowcami (majacymi wyksztalcenie biologiczne)-
przynajmniej w oczach podziwiajacych konfrontacje laikow. Zatem odradzalbym
ignorowanie antyewolucyjnych paszkwili i zbywanie ich jedynie kpina,
chociazby ze wzgledu na tych biednych gimnazjalistow, ktorzy w poszukiwaniu
pomocy w odrobieniu pracy domowej, na takowe przypadkiem trafiaja...
Wracajac do meritum.
Sadze, ze rozwazania wokol wiekszosci zaproponowanych przez Ciebie "typow",
slabo spisze sie w zaproponowanej przeze mnie roli antidotum na ewentualne
zagrywki kreacjonistow. Dotycza one raczej tajemnic filogenezy (na
wyjasnienie ktorych nie mamy co liczyc bez nowych odkryc np.
paleontologicznych, wiec roztrzasanie ich bedzie jedynie czczymi
spekulacjami) niz domniemanych slabosci Syntetycznej Teorii Ewolucji czy
problemow, ktorym pozornie nie jest ona w stanie sprostac. Ja proponowalbym
polozenie nacisk raczej na tego typu zagadnienia.
Przyszlo mi do glowy kilka takich pomyslow. Nie mam specjalnie czasu a zeby
sie dokladnie na ich tamat rozpiywac, wiec je jedynie zgrubnie naszkicuje.
Mam nadzieje, ze mimo tak skrotowej formy, zostane prawidlowo zrozumiany.
1. NIE MA CZASU NA BIOGENEZE
Powszechnie wiadomo, ze skorupa ziemska zestalila sie jakies 4,6*10^9 lat
temu. Najstarsze znane skamienialosci istot zywych - sinicopodobnych
stromatolitow - maja az 3,5^10^9 lat. Co najdziwniejsze, owe organizmy zdaja
sie wykazywac juz bardzo zaawansowany poziom zlozonosci - przypominaja
typowa komorke prokariotyczna. Wniosek z tego taki, ze musza miec za soba
dosc dlugi okres ewolucji. "Niebezpiecznie" dlugi.
Intuicyjnie wydaje sie, ze aby doprowadzic do wygenerowania podstawowego
planu budowy komorki (ze sprawnym systemem metabolicznym, podobnym do
wspolczesnego) z "zupy" zwiazkow organicznych, poprzez jakis rodzaj
praewolucji chemicznej czy biochemicznej (zapewne a la "Swiat RNA") potrzeba
naprawde duzo czasu. Pierwotne systemy pra-zyciowe mialy zapewne bardzo
utrudnione mozliwosci ewoluowania w bardziej skomplikowane uklady: nie bylo
ustalonego kodu genetycznego (wiec "odziedziczalnosc" pozytywnie
wyselekcjonowanych cech pierwotnej "maszyny przetrwania" byla mala), system
replikacyjny owczesnych replikatorow byl wysoce zawodny i nie istnialy
jeszcze mechanizmy reperacyjne (poziom mutacji byl tak wysoki, ze "damage
threshold" musial byc ustawiony wyjatkowo nisko, co gwarantowalo jakakolwiek
wiernosc kopiowania jedynie niezwykle krotkim "genom"). Z powyzszych
przyczyn poczatkowa ewolucja musiala przebiegac bardzo niemrawo i postep w
budowie praorganizmow zapewne rodzil sie w wielkich bulach.
Jednak najwiekszym problemem wydaje sie fakt, ze panujace wowczas warunki
prawie napewno nie sprzyjaly jakiejkolwiek ewolucji. Nie musze chyba nikogo
przekonywac, ze na mlodej Ziemi z ledwie co zakrzepla skorupa musialo
panowac istne pieklo: dlugotrwale stygniecie rozzarzonej powierzchni,
wulkanizm, promieniowanie kosmiczne, bombardowanie meteorytowe (w mlodym
Ukladzie Slonecznym musily istniec znaczne ilosci materii miedzyplanetarnej)
itd.
Tworzenie i akumulacja biogennych zwiazkow organicznych (lacznie z tymi
przynoszonymi ekstra z przestrzeni osmicznej przez komety) i ich
polikondensacja w makromolekuly bylo w takich warunkach wrecz niemozliwe.
Jesliby nawet doszlo do lokalnego nagromadzenia owych zwiazkow, to i tak
wystarczyl jeden meteoryt, jedeno "wychlupniecie" magmy, jedna ekspozycja na
promieniowanie - i caly dorobek "cudownego zbiegu okolicznosci" byl
niweczony w jednej chwili.
Ile czasu mogl trwac ten koszmar? 100mln, 200mln, 300mln lat? Jak duzy
obszar globu nadawal sie do biogenezy? A czasu na wyewoluowanie
stromatolitow ubywa...
A moze "bulion pierwotny" mogl sie gdzies wzglednie bezpiecznie "schronic"?
Tylko gdzie?
2. SKAD SIE WZIAL SEKS?
I nie pytam tu o zagadnienia zwiazane z zabawami doroslych, lecz o sam
fundament wszelkich procesow plciowych - rekombinacje.
Istnienie mechanizmow rekombinacyjnych ma dla ewolucji fundamentalne
znaczenie. Dzieki ich istnieniu mozemy w ogole mowic o genach jako
replikatorach. Gdyby ich nie bylo, role replikatorow odgrywalyby cale
czasteczki kwasow nukleinowych. To tylko najbardziej podstawowa implikacja
istnienia rekombinacji. Jednak skad owe mechanizmy sie wziely, dlaczego sie
pojawily (bo chyba nie po to, by boze stworzenia mogly sie rozmnazac "wedlug
rodzaju" ;-) ) i czy w ogole musialy powstac (czy zycie mogloby uzyskac
podobny do obecnego poziom roznorodnosci i zlozonosci, gdyby nie bylo
rekombinacji?)?
Wspolczesne systemy rekombinacyjne nawet najprostrzych organizmow (bakterii)
sa nieslychanie skomplikowane. Opieraja sie na wielu bialkach enzymatycznych
i nieenzymatycznych, ktore wyprawiaja rozne dziwne rzeczy z czasteczkami
DNA. W dodatku samo DNA, aby w ogole dalo sie rekombinowac, zwykle musi
zawierac caly zestaw specyficznych sekwencji rozpoznawany przez owe bialka
i/lub inne rakombinujace z nim DNA.
Konstrukcja komorki eukariotycznej (a scislej organizacja jej genomu) wydaje
sie wrecz podporzadkowana rekombinacji. Chromosomy, ploidalnosc, aparat
mejotyczny, system crossing-over. Po co to wszystko i jak to powstalo?
Chodzi mi wlasciwie o to, jak to wszystko moglo sie zaczac? Jak moglo dojsc
do narodzin najprostrzego systemu rekombinacyjnego i dlaczego istoty, ktore
posiadly ow system byly faworyzowane przez dobor (pierwotnie system napewno
byl bardzo niedoskonaly; na pierwszy rzut oka mogloby sie nawet wydawac, ze
zalazek takiego systemu - enzym, ktory cos gdzies tnie i cos gdzies klei -
wiecej by przeszkadzal niz pomagal)?
Ogromna wiekszosc wspolczesnie zyjacych organizmow - nawet typowo bezplciowe
bakterie (ktore jedynie sporadycznie przeprowadzaja jakies "paraplciowe"
procesy) - posiada jakis system rekombinacyjny (z eukariotyczna mejoza na
czele). Wniosek z tego taki, ze musi/musiala istniec jakas szalenie potezna
presja selekcyjna na jego wytworzenie i utrzymanie. Pytanie - dlaczego?
Podejrzewam takze, ze musial istniec jakis zwiazek miedzy systemami
rekombinacyjnymi i systemami reperacyjnymi (moze takze replikacyjnym). Tylko
ktore byly pierwsze, ewentualnie - ktore z ktorych sie wylonily?
Rowniez zastanawia mnie, dlaczego u wiekszosci (o ile nie u wszystkich)
gatunkow, ktorych osobniki potrafia rekombinowac miedzy soba material
genetyczny nie jest to procedura "dozwolona" dla dowolnych osobnikow, ale
wystepuje zroznicowanie na plci (zwykle dwie) czy typy koniugacyjne? Ciagnac
te rozwazania dalej, moznaby zapytac, dlaczego wsrod zwierzat (przy
zalozeniu, ze zroznicowanie plciowe bylo cecha wyjsciowa) dominujacym
systemem plciowym jest rozdzielnoplciowosc a nie hermafrodytyzm (z ciekawym
niekiedy bonusem w postaci opcjonalnej autoinseminacji)? O ile sie nie myle,
u roslin jest odwrotnie.
*Uff, niestety, dalej nie mam czasu pisac (robi sie lekko poznawo ;-)), a
chcialbym poruszyc jeszcze kilka kwestii :-( Zrobie wiec w ten sposob: rzuce
tylko same hasla (+minimalny komentarz) z nadzieja, ze ktos sie domysli o co
moglo mi chodzic i problem ow rozwinie ;-)*
3. PROBLEM EWOLUCJI UKLADU RECEPTOR - LIGAND
Oddzialywania typu receptor - ligand sa podstawowym i niezwykle szeroko
rozpowszechnionym rozwiazaniem we wszelakich mechanizmach komorkowych
[allosteryczna kontrola enzymow, kaskady transdukcji sygnalu w komorce,
replikacja i ekspresja informacji genetycznej (oddzialywania typu polimeraza-
ori, polimeraza-promotor/terminator, czynnik traskrypcyjny-element
promotorowy itp.), komunikacja chemiczna miedzy komorkani czy nawet calymi
osobnikami, przeciwcialo-dopelniacz itp, itd.]. Jednakze ewolucja takich
systemow wydaje sie wysoce problematyczna, gdyz wymagalaby rownoczesnego
powstania i koewolucji obu elementow ukladu: receptora i ligandu (zwlaszcza,
gdy oba sa zlozonymi bialkami ew. wysoce specyficzna sekwencja
nukleotydowa). Receptor bez jednoczesnego istnienia specyficznego ligandu
jest bezuzyteczny, to samo dotyczy ligandu bez receptora.
Owszem, mozna sobie wyobrazic jakies bialko, ktore pierwotnie
dziala "konstytutywnie" i dopiero z czasem "uczy sie" interakcji z innym
bialkiem, ktore w przyszlosci stanie sie jego ligandem. Z drugiej strony,
przyszly ligand moze laczyc sie poczatkowo "z czym popadnie" i dopiero
ewolucja "wymusi" wzrost jego specyficznosci do konkretnego obiektu - jego
receptora. Obawiam sie, ze takie prymitywne wyjasnienie, ktore tu ad hoc
naszkicowalem, nie tlumaczy nawet ulamka calosci problemu.
Szczegolnie trudnym do wyjasnienia przypadkiem ewolucji (takze zawierajacy
problem typu receptor - ligand) od dawna wydawal mi sie system toksyn
Bacillus anthracis. Jakis czas temu z "przerazeniem" odkrylem, ze weszal
kolo niego kreacjonisci (przypadkiem trafilem na jakis nibynaukowy artykul,
autorstwa bodaj samego Bahego; zdaje sie, ze na stronce organizacji pod
tytulem "ICR", czy cos takiego).
4. SKAD SIE BIORA NOWE GENY?
Oczywistym jest fakt, ze ewolucja polega nie tylko na zmianie
dotychczasowych genow ale takze na tworzeniu nowych. Powstanie nowego genu -
wraz z funkcjonalnym "ekwipunkiem regulacyjnym" (promotorem, terminatorem,
sekwencjami splicingowymi, kodonem start i stop itd.) - de novo, powiedzmy,
na jakichs sekwencjach niekodujacych, jest kosmicznie nieprawdopodobne!
Jednakze nowe musza powstawac masowo. Jak to sie dzieje?
Mozna wykombinowac kilka sposobow:
1. nowy gen zostal dostarczony z zewnatrz (np. przez integrujacego sie
wirusa)
2. nowy gen powstal w wyniku duplikacji istniejego juz genu
(poprzez "niewzajemna" rekombinacje lub zduplikowanie calego genomu, czy
jego fragmentu, np. chromosomu; u bakteri - rekombinacja w obrebie widelek
replikacyjnych)
3. nowy gen powstal w wyniku "przetasowania" miedzy soba dwoch roznych genow
(takze w wyniku "pomylki" systemu rekombinacyjnego)
4. gen z jednego locus zostal translokowany do innego locus
5. nowy gen powstal w wyniku "reaktywacji" pseudogenu
wiecej grzechow nie pamietam... ;-)
Na pozor wszystko ladnie i pieknie, lecz po chwili zastanowienia pojawiaja
sie problemy, np.:
1. Taki system powstawania genow (zwlaszcza 2 i 3) powinien pozostawic po
sobie latwe do wykrycia slady. Niestety, takowe wykrywa sie jedynie w
stosunkowo nielicznych przypadkach (np. rodziny genowe genow homeotycznych i
genow globin; prawdopodobne slady duplikacji genomu drozdzy; poliploidyzacje
i allopoliploidyzacje u roslin; enzymy trawienne i czynniki krzepliwosci
krwi). Wiekszosc genow nie zdradza jednak takiego rodowodu. Czyzby rozne
mutacje i rearanzacje genomowe az tak skutecznie zacieraly slady?
2. Wiekszosc z zaproponowanych mechanizmow tworzenia nowych genow (1, 2, 3,
4) opartych jest o bledy systemu rekombinacyjnego (z ewentualnym udzialem
mechanizmow reperacyjnych). Skoro tak, to w jaki sposob nowe geny powstawaly
w czasach z przed "wynalezienia" rekombinacji (i u organizmow pozbawionych
takich systemow)?
Ok, to by bylo na tyle. Jestem ciekawy Waszy (kieruje to do wszystkich
grupowiczy) waszych refleksi.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Kuba Szankowski
PS: Kasiu, uwaga do Ciebie. Zerknij, jesli masz cierpliwosc, na
pl.soc.religia. Istna Sodomia i Gomoria! Kreacjonisci roznej masci ze swoja
antyewolucyjna propaganda wysypali sie jak grzyby po deszczu (jest nawet
dawno nie widziany ani nie slyszany od czasu naszego
ostatniego "ewolucjonistycznego chamstwa" Jaros Zabiellos)! Probowalem nieco
z nimi polemizowac, jednak zgnietli mnie masa (doba jest za krotka, zeby
wygenerowac wystarczajaca ilosc replik), wiec odpuscilem. Jesli masz czas,
checi i nadmiar poczucia humoru/misji (niepotrzebne skreslic), to mozesz tam
wpasc i przykladnie porozstawiac towarzystwo po katach. Wytrwalosci zycze!
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/