Mateusz Nowaczyk
2009-06-15 20:29:19 UTC
Przejechaliśmy się po GOPie. Murzyństwo. Burkina Faso. Śmierć. Tego się
inaczej nie da podsumować. Gdyby ci ludzie umazali się węglem, w Afryce
wzięli by ich za swoich - o przepaści kulturowej nie ma mowy. Bozia ich
pokarała za te 40 lat wyciągania kasy z całej reszty kraju. A jak wiadomo
najdotkliwszą karą boską jest utrata rozumu.
Nigdzie jeszcze nie widziałem tak dokładnie zdekapitalizowanej
infrastruktury. Na "flagowej" trasie 6-tki w Chorzowie szyny wiszą w
powietrzu i uginają się, gdy na nie nadepnąć. Natomiast na "rychlodrażni"
trasie na Sosnowiec-Zagórze, nieremontowanej od nowości, nie ma chyba nawet
chodnika z osiedla do pętli, a szyny są mocowane do drewna gołymi śrubami
bez podkładek. Obsługa - solówka co pół godziny. Na względnie niedawno
wyremontowanych odcinkach już zdążyła się zrobić taka pralka (zużycie
faliste), że jadący wagon grzmi niczym artyleria. Chyba nie mają tam
szlifierki, a zresztą - pod cichy tramwaj mógłby ktoś wpaść i się zabić. W
Katowicach na 1. maja z kolei nowe łuki nie trzymają geometrii (brak
podbijarki?) i zgrzytają niczym ET21 na zakopiance. O taborze nawet szkoda
gadać, najlepsze wozy to te trupy wycofane z Krakowa. Łatwo je poznać po
niewyłupanych łożyskach osi. Jakim cudem to coś kosztuje więcej niż
5zł/wzkm?
Osobna sprawa to częstotliwości godne gimbusa w Karsinie. W sobotę w
południe solówki są zawalone tak, że ciężko się wcisnąć z bagażem. Boję się
myśleć, co się dzieje w dni robocze. Ale co tam - zamiast doczepić drugi
wóz, lepiej puścić linię 39, która przez większość czasu stoi na trójkącie
na Metalowców w obstawie panów w żółtych kamizelkach. Zresztą w ogóle na
każdej pętli stoi się co najmniej 20 minut, a bywa i 40. Wszak walczymy z
bezrobociem. Na osłodę długiego oczekiwania można sobie zjeść pierogi na
Chebziu - z wierzchu spalone, w środku zamarznięte. Tylko uwaga na pękające
plastikowe widelce.
Inny kwiatek - wsiadanie pierwszymi drzwiami do SU15. Można pokazać panu
kierowcy paragon z warzywniaka, i tak nie spojrzy. Drugie drzwi otworzą się
dopiero, kiedy wszyscy wejdą (o ile się zmieszczą, bo jak nie, to już za
godzinę następny kurs). Przez 2 dni jeżdżenia spotkaliśmy tylko jednego
niemrawego kanara, który nie zareagował nawet na gromkie okrzyki "o k...,
źle nam podbiło bilety w Bytomiu, co teraz", wzniesione po wyciągnięciu z
kieszni i dokładnym obejrzeniu wybrakowanego wytworu kasownika
Rączka&Gąsior. Spisał tylko jednego gościa, ale chyba mu odpuścił i poszedł
sobie...
A w Gliwicach (które wyglądają w sumie najlepiej z całej sieci tramwajowej,
może poza deptakiem w Chorzowie i pętlą w Bytomiu na Sikorskiego) ludzie
wydają się ze spokojem przyjmować likwidację, na zasadzie "bo tak
zadecydowali ci na górze, a oni wiedzą lepiej". Pewnie Frankiewicz wygra
kolejne wybory, no bo przecież to nasz Frankiewicz, nie żaden gorol, i
zbudował hipermarket, i DTŚ, i w ogóle jest nowocześnie...
inaczej nie da podsumować. Gdyby ci ludzie umazali się węglem, w Afryce
wzięli by ich za swoich - o przepaści kulturowej nie ma mowy. Bozia ich
pokarała za te 40 lat wyciągania kasy z całej reszty kraju. A jak wiadomo
najdotkliwszą karą boską jest utrata rozumu.
Nigdzie jeszcze nie widziałem tak dokładnie zdekapitalizowanej
infrastruktury. Na "flagowej" trasie 6-tki w Chorzowie szyny wiszą w
powietrzu i uginają się, gdy na nie nadepnąć. Natomiast na "rychlodrażni"
trasie na Sosnowiec-Zagórze, nieremontowanej od nowości, nie ma chyba nawet
chodnika z osiedla do pętli, a szyny są mocowane do drewna gołymi śrubami
bez podkładek. Obsługa - solówka co pół godziny. Na względnie niedawno
wyremontowanych odcinkach już zdążyła się zrobić taka pralka (zużycie
faliste), że jadący wagon grzmi niczym artyleria. Chyba nie mają tam
szlifierki, a zresztą - pod cichy tramwaj mógłby ktoś wpaść i się zabić. W
Katowicach na 1. maja z kolei nowe łuki nie trzymają geometrii (brak
podbijarki?) i zgrzytają niczym ET21 na zakopiance. O taborze nawet szkoda
gadać, najlepsze wozy to te trupy wycofane z Krakowa. Łatwo je poznać po
niewyłupanych łożyskach osi. Jakim cudem to coś kosztuje więcej niż
5zł/wzkm?
Osobna sprawa to częstotliwości godne gimbusa w Karsinie. W sobotę w
południe solówki są zawalone tak, że ciężko się wcisnąć z bagażem. Boję się
myśleć, co się dzieje w dni robocze. Ale co tam - zamiast doczepić drugi
wóz, lepiej puścić linię 39, która przez większość czasu stoi na trójkącie
na Metalowców w obstawie panów w żółtych kamizelkach. Zresztą w ogóle na
każdej pętli stoi się co najmniej 20 minut, a bywa i 40. Wszak walczymy z
bezrobociem. Na osłodę długiego oczekiwania można sobie zjeść pierogi na
Chebziu - z wierzchu spalone, w środku zamarznięte. Tylko uwaga na pękające
plastikowe widelce.
Inny kwiatek - wsiadanie pierwszymi drzwiami do SU15. Można pokazać panu
kierowcy paragon z warzywniaka, i tak nie spojrzy. Drugie drzwi otworzą się
dopiero, kiedy wszyscy wejdą (o ile się zmieszczą, bo jak nie, to już za
godzinę następny kurs). Przez 2 dni jeżdżenia spotkaliśmy tylko jednego
niemrawego kanara, który nie zareagował nawet na gromkie okrzyki "o k...,
źle nam podbiło bilety w Bytomiu, co teraz", wzniesione po wyciągnięciu z
kieszni i dokładnym obejrzeniu wybrakowanego wytworu kasownika
Rączka&Gąsior. Spisał tylko jednego gościa, ale chyba mu odpuścił i poszedł
sobie...
A w Gliwicach (które wyglądają w sumie najlepiej z całej sieci tramwajowej,
może poza deptakiem w Chorzowie i pętlą w Bytomiu na Sikorskiego) ludzie
wydają się ze spokojem przyjmować likwidację, na zasadzie "bo tak
zadecydowali ci na górze, a oni wiedzą lepiej". Pewnie Frankiewicz wygra
kolejne wybory, no bo przecież to nasz Frankiewicz, nie żaden gorol, i
zbudował hipermarket, i DTŚ, i w ogóle jest nowocześnie...
--
Pozdrawiam,
Mateusz Nowaczyk
Pozdrawiam,
Mateusz Nowaczyk