Discussion:
200 tysięcy Polaków zabitych na mocy jednego rozkazu
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
u2
2017-05-14 22:04:37 UTC
Permalink
http://wiadomosci.dziennik.pl/historia/ksiazki/artykuly/483418,operacja-polska-w-zsrr-200-tys-polakow-skazal-na-smierc-rozkaz-nkwd-nr-00485-nikolaj-iwanow-zapomniane-ludobojstwo-recenzja.html

200 tysięcy Polaków zabitych na mocy jednego rozkazu. "Operacja polska"
w ZSRR

22.02.2015, 01:35 | Aktualizacja: 22.02.2015, 02:00

W ramach „operacji polskiej” zginęło dziesięć razy więcej ludzi, niż
wynosi liczba ofiar zbrodni katyńskiej. W kraju Stalina każdy Polak był
szpiegiem. Rosyjski historyk Nikołaj Iwanow w książce „Zapomniane
ludobójstwo” przypomina kulisy wielkiej akcji NKWD, która kosztowała
życie nawet 200 tys. osób polskiej narodowości.

„Bardzo dobrze! Kopcie i czyśćcie nadal ten polsko-szpiegowski brud.
Niszczcie go w interesie Związku Sowieckiego” – napisał odręcznie Józef
Stalin na raporcie ludowego komisarza spraw wewnętrznych Nikołaja Jeżowa
dotyczącym postępów w przeprowadzaniu „operacji polskiej”.
Funkcjonariusze NKWD gorliwie wykonywali zalecenia Stalina.

„Być Polakiem w Związku Sowieckim w 1938 roku to mniej więcej to samo,
co być Żydem w III Rzeszy” – cytuje Nikołaj Iwanow wypowiedź Heleny
Trybel, matki byłego premiera Ukrainy Jurija Jechanurowa, która przed II
wojną mieszkała w państwie Stalina. Trzeba przyznać, że to dość trafne
porównanie. Tak jak aparat państwowy hitlerowskich Niemiec z założenia
zajmował się eksterminacją Żydów, tak aparat bezpieczeństwa
stalinowskiej Rosji zajął się eksterminacją Polaków. Powód był podobny
jak w przypadku holokaustu. Polacy mieli zostać wyniszczeni tylko
dlatego, że są Polakami.

Rozkaz NKWD nr 00485, nakazujący rozpoczęcie operacji polskiej w ZSRR

Zachował się rozkaz, jaki trafił do siedziby sowieckiej bezpieki w
Charkowie. Został wystawiony w Moskwie, 11 sierpnia 1937 roku, i
podpisany przez szefa NKWD Nikołaja Jeżowa. Nosi numer 00485.

Dokument ten rozpoczynał ciąg represji, znany w historii jako „operacja
polska”. Dołączono do niego 30-stronnicowe uzasadnienie, które
ostrzegało, że Polacy inwigilują służby, a nawet komunistyczną partię
Związku Sowieckiego, przygotowując spisek mający na celu obalenie władzy
ludowej.

Pierwsze skrzypce w tej dywersji mieli grać agenci Polskiej Organizacji
Wojskowej. Jak nietrudno zgadnąć, według NKWD wspierani przez mniejszość
polską.

Ta fantastyczna teoria wystarczyła, by przeprowadzić falę masowych
aresztowań.

(...) polscy szpiedzy i dywersanci, przerzucani na terytorium ZSRS jako
zbiegowie, bez względu na własne drogi utrzymywania łączności z Polską,
w szeregu przypadków kontaktowali się na naszym terytorium z członkami
POW, działali pod ich kierownictwem; masa zbiegów była w całości źródłem
aktywnych kadr dla organizacji. Wielu wykwalifikowanych polskich agentów
przerzuconych na teren ZSRS jako zbiegowie żołnierze, którzy
zdezerterowali z polskiej armii, osiadło w obwodzie saratowskim, gdzie
działali polscy agenci PILAR i SOSNOWSKI
– napisano w dokumencie NKWD rozesłanym do placówek bezpieki.

Romuald Pilar von Pilchau, komisarz i szef obwodowego NKWD w Saratowie,
oraz Ignacy Sosnowski, zwerbowany przez sowieckie służby jeszcze w 1920
zastępca szefa NKWD Kraju Saratowskiego zostali szybko osądzeni i
skazani na śmierć. Ale nie tylko oni. Rozstrzelano także innych Polaków
służących w sowieckim aparacie. Wiktor Witkowski, Stanisław Pestkowski,
Julian Makowski, Jan Staszewski, Bronisław Bortnowski-Bronkowskij,
Kazimierz Barański – to tylko jedni z nielicznych, których zlikwidowano
w ramach „operacji polskiej”.

Do więzienia trafił nawet Stanisław Redens, komisarz NKWD i szwagier
samego Stalina. Koneksje rodzinne nie pomogły, Redensa oskarżono o
szpiegostwo i stracono.

Józef Stalin i Nikita Chruszczow. Zdjęcie z 1936 roku


Spiskiem, według NKWD, kierował Józef Unszlicht, przyjaciel Feliksa
Dzierżyńskiego i jego zastępca w policji politycznej CzeKa, dobry
znajomy Lenina. Jednak to nie uchroniło go przed aresztowaniem. Sowieccy
śledczy opracowali na jego temat wyjątkowo fantastycznie brzmiącą
bajeczkę. Ponoć Unszlicht współpracował z POW i polskim wywiadem
nieprzerwanie od 1918 roku. To on miał poddać Wilno oddziałom Józefa
Piłsudskiego w 1919 roku, przekazywać polskiemu sztabowi plany wojskowe
Armii Czerwonej, to on miał przyczynić się do załamania natarcia na
Warszawę w 1920 roku. To on również wraz z „trockistami, zinowjewcami i
bucharynowcami” prowadził nieustanny sabotaż w przemyśle zbrojeniowym i
w gospodarce narodowej – zapisano w dokumentach śledztwa.

Gdyby to była prawda, mając tak cennego agenta, wywiad polski mógłby
zrezygnować z każdej innej pracy wywiadowczej w Związku Sowieckim –
zauważa autor „Zapomnianego ludobójstwa”.

Unszlicht nie załamał się w trwającym prawie rok śledztwie i nie
przyznał się do stawianych mu zarzutów. We wrześniu Stalin napisał do
NKWD notatkę, w której nakreślił kilka znamiennych słów: „Zbijcie
Unszlichta za to, że nie wydał agentów polskich w obwodach (Orenburg,
Nowosybirsk itd.)”. Słowo „zbijcie” dwukrotnie podkreślił czerwonym
ołówkiem. Uszlicht jednak wciąż nie chciał składać zeznań zgodnych z
linią oskarżenia. Dlatego też został szybko osądzony i rozstrzelany.

Wydawać by się mogło, że czystka na komunistycznych szczytach zaspokoi
żądze Stalina. Nic bardziej mylnego, bo jak podkreśla Nikołaj Iwanow, to
był dopiero wstęp do szerzej zakrojonych represji. Skierowanych nie
wobec pomagierów systemu, a wobec zwykłych ludzi.

Już w pierwszych tygodniach po rozpoczęciu „operacji polskiej” Nikołaj
Jeżow pisał o sukcesie w rozbijaniu siatki polskich szpiegów:

(…) w dniu 10 września bieżącego roku spośród polskich zbiegów,
uchodźców politycznych, jeńców wojennych, osób utrzymujących stosunki z
konsulatami i innych kontyngentów, podejrzanych o szpiegostwo na rzecz
Polski, aresztowano 23.216 osób.

Co się działo z aresztowanymi? Iwanow przytacza w swojej książce tak
zwane metody fizycznego oddziaływania, które stosowano w NKWD.
Przesłuchanie taśmowe, trwające bez przerwy przez kilkadziesiąt godzin,
przesłuchiwanie na stojąco przez kilka dni, określane w dokumentach jako
„stójka”, torturowanie zakazywaniem snu, zakuwanie więźnia w kajdanki na
całe miesiące.



Spowinowacony ze Stalinem komisarz Redens, który później zapłacił życiem
za domniemane szpiegostwo, twierdził, że sądy w ciągu kilku godzin
potrafiły rozpatrzyć od 500 do 1000 spraw i wydać w nich wyroki. „Z
zasady w 95 proc. przypadków dawano najwyższy wymiar kary. Potem
spisywano protokół i dawano do podpisu Jeżowowi. Jeżow, jak
niejednokrotnie sam widziałem, nawet ich nie czytał, otwierał na
ostatniej stronie i ze śmiechem pytał Cesarskiego (Władimir Cesarski,
kierownik moskiewskiego oddziału NKWD – przyp. red.), ilu tu
Polaczków... podpisywał, nie czytając, już był tam podpis Wyszyńskiego
(Andriej Wyszyński, prokurator generalny ZSRR – przyp. red.).

Represjom poddawano nawet dzieci. Mówił o tym specjalny rozkaz 00486:

Niebezpieczne społecznie dzieci skazanych, w zależności od wieku,
stopnia niebezpieczeństwa i możliwości poprawy, zostają uwięzione w
obozach albo koloniach pracy NKWD lub w domach dziecka o specjalnym
reżymie prowadzonych przez Ludowe Komisariaty oświaty republik…
Oskarżone żony zdrajców ojczyzny, które nie zostały aresztowane z powodu
choroby i chorych dzieci, po wyzdrowieniu należy aresztować i skierować
do obozu. Żony zdrajców ojczyzny, które karmią piersią, po wydaniu
wyroku bezzwłocznie należy aresztować i skierować bezpośrednio do obozu.
Tak też należy postępować z żonami skazanych, które są w podeszłym wieku.

Spirala zbrodni nakręcała się bardzo szybko. Skala czystek przerosła
oczekiwania samych autorów „operacji polskiej”. Sowiecka bezpieka
zaczęła dostarczać najbardziej nieprawdopodobnych informacji, takich jak
choćby ta, że w syberyjskiej wsi Białystok Polacy przygotowują zbrojne
powstanie przeciwko władzy ludowej. Gorliwi funkcjonariusze nie
sprawdzali, nie weryfikowali tych doniesień. Reagowali. „Wymagana przez
centralę NKWD skala antypolskich represji była tak wielka, że miejsce
oddziały sowieckiej bezpieki zmuszone były w wielu wypadkach korzystać
po prostu z książek telefonicznych, wybierając z nich polskie i polsko
brzmiące nazwiska rzekomych 'przestępców'. Zdumiewa również niezwykła
surowość tych represji, gdyż około 80 proc. skazano na śmierć” –
podkreśla Iwanow.

Choć na początku zakładano, że zostanie rozstrzelanych około 20 tysięcy
Polaków, w rzeczywistości liczba ofiar sięgnęła – jak szacuje autor
„Zapomnianego ludobójstwa” – liczby dziesięciokrotnie wyższej. Katowani
na śmierć w czasie śledztwa, rozstrzeliwani bez przesłuchań, mordowani
po błyskawicznie zapadających wyrokach, umierający w transportach – w
ramach „operacji polskiej” życie mogło stracić nawet 200 tysięcy osób.

Nikołaj Iwanow, \
Nikołaj Iwanow, "Zapomniane ludobójstwo", Wydawnictwo Znak / Materiały
prasowe

Nikołaj Iwanow, analizując przebieg „operacji polskiej” nie tylko w
Sowieckiej Rosji, ale także na Białorusi i Ukrainie, wyciąga daleko
idące wnioski. Jak zauważa, na tle stalinowskiego Wielkiego Terroru,
który przed II wojną światową dotknął wszystkie narodowości
zamieszkujące republiki należące do ZSRR, czystki przeprowadzone wśród
Polaków charakteryzowały się największą intensywnością. Nie waha się
użyć słowa „ludobójstwo”. „Zapomniane” dlatego, że jak dotąd w polskiej
historiografii więcej miejsca poświęca się zbrodni katyńskiej niż
„operacji polskiej”. Na tle nielicznych pozycji na ten temat wyróżniają
się publikacje, których autorem jest dziennikarz Tomasz Sommer (między
innymi książka „Rozstrzelać Polaków. Ludobójstwo Polaków w Związku
Sowieckim”), jednak temat ten wciąż domaga się szeroko zakrojonych
badań, prowadzonych nie tylko jak najdokładniej, ale do tego jak
najszybciej, ponieważ świadkowie i ofiary „operacji polskiej” odchodzą.

Książka Nikołaja Iwanowa to duży krok we właściwym kierunku.

Nikołaj Iwanow, „Zapomniane ludobójstwo”, Wydawnictwo Znak, 2015


Następny artykuł
Truciciele z KGB. Jak Kreml pozbywa się wrogów? Wyznania byłego oficera
wywiadu
przeczytaj »

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy INFOR Biznes.
--
General Skalski o zydach w UB :

"Rozanski, Zyd, kanalia najgorszego gatunku, razem z Brystigerowa,
Fejginami, to wszystko (...) nie byli ludzie."

prof. PAN Krzysztof Jasiewicz o zydach :

"Zydow gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, ze sa narodem
wybranym. Czuja sie oni upowaznieni do interpretowania wszystkiego,
takze doktryny katolickiej. Cokolwiek bysmy zrobili, i tak bedzie
poddane ich krytyce - za malo, ze zle, ze zbyt malo ofiarnie. W moim
najglebszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Zydami, bo on do
niczego nie prowadzi... Ludzi, ktorzy uzywają slow 'antysemita',
'antysemicki', nalezy traktowac jak ludzi niegodnych debaty, ktorzy
usiluja niszczyc innych, gdy brakuje argumentow merytorycznych. To oni
tworza mowe nienawisci".
Andrew Karts
2017-05-15 01:19:16 UTC
Permalink

u2
2017-05-15 11:18:46 UTC
Permalink
Post by Andrew Karts
http://youtu.be/gxdzU0p_RcI
tu nie chodzi o zsyłki na Syberię, tylko o masowe ludobójstwo na
Polakach w wykonaniu kacapów.
--
General Skalski o zydach w UB :

"Rozanski, Zyd, kanalia najgorszego gatunku, razem z Brystigerowa,
Fejginami, to wszystko (...) nie byli ludzie."

prof. PAN Krzysztof Jasiewicz o zydach :

"Zydow gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, ze sa narodem
wybranym. Czuja sie oni upowaznieni do interpretowania wszystkiego,
takze doktryny katolickiej. Cokolwiek bysmy zrobili, i tak bedzie
poddane ich krytyce - za malo, ze zle, ze zbyt malo ofiarnie. W moim
najglebszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Zydami, bo on do
niczego nie prowadzi... Ludzi, ktorzy uzywają slow 'antysemita',
'antysemicki', nalezy traktowac jak ludzi niegodnych debaty, ktorzy
usiluja niszczyc innych, gdy brakuje argumentow merytorycznych. To oni
tworza mowe nienawisci".
Loading...