Post by VdBPost by JAMARDostępne publicznie są co najmniej 2 korpusy, o którym więc mówisz?
KIPI.
Post by JAMARZaczerpnął p. Bańko, czy Ty?
Ja z KIPI, on z PWN, kiedy pisał słownik.
Post by JAMARKorpus jest zbiorem *wybranych* wystąpień danego wyrazu, a nie
*wszystkich* wystąpień. Dlatego nie pojawią się w nim formy uznane
(przez wyszukiwaczy) a priori jako błędne..., mimo że w życiu pojawiają
się częściej, niż formy poprawne.
Nie. Korpus jest zbiorem tekstów, zdatnym do wyszukiwania i nie
selekcjonuje się tego, co do nich wchodzi. Łyka się wszystko (z
ograniczeniami co najwyżej technicznymi, ale nie wynikającym z jakichś
preskryptywnych uprzedzeń), choćby po to, żeby uchwycić również rzeczy
bardzo rzadkie.
Tak myślisz?
To dlaczego otrzymuje się taki wynik wyszukiwania słowa krufka:
http://korpus.pl/poliqarp/poliqarp.php?query=krufka&corpus=1
A czy naprawdę tak mało wystąpień ma ten wyraz:
http://korpus.pl/poliqarp/poliqarp.php?context=0
Post by VdBTak więc współczesne korpusy są wielkie albo jeszcze
większe (niemiecki Wortschatz ma na przykład 1 mld segmentów). Ale jeśli
takie znaczenie trafiło do ISJP to było dość częste w sporo mniejszym
korpusie --- raptem kilkudziesięciomilionowym.
"Takie znaczenie" - co masz na myśli?
Post by VdBPost by JAMARPan Bańko jest dla mnie jednak raczej informatykiem polonistyki niż
językoznawcą, dobrym kierownikiem gremiów, w których pracuje lub się
udziela, oraz rzemieślnikiem od składania słowników. A więc jest zapewne
Profesor Mirosław Bańko jest niewątpliwym autorytetem leksykograficznym
wśród językoznawców. Jest też
Z racji swoich stanowisk w słownikarstwie (PWN) obsadzany jest jako redaktor
(naczelny) przeróżnych słowników. Kiedyś to się chyba nazywało dopisywaniem
szefów do osiągnięć (pracy) podwładnych... Niewątpliwe autorytety?!
Autorytet wątpliwy nie istnieje.
Post by VdBredaktorem naczelnym najnowocześniejszego
słownika polskiego, a po nim --- jeszcze kilku innych, bardzo
interesujących i przydatnych (w tym nowego słownika wyrazów
bliskoznacznych). Sam ISJP jest zresztą realizacją pomysłu powstałego w
szerszym gronie, ma też wiele wspólnego ze słownikiem Collinsa (Collins
COBUILD), który sporo namieszał w leksykografii.
Kiedyś wywołano wielką burzę niechęci z powodu podobnie zbudowanego słownika
wyd. Kurpisz pod redakcją bodajże prof. Zgółkowej (Praktyczny słownik języka
polskiego). Nie podobało się głównie to, że przykłady zastosowań wyrazów nie
miały wskazania źródła. A czy p. Bańko to robi, a brał chyba udział w
nagonce?
Post by VdBPost by JAMARdobrym kompilatorem cudzej pracy (Słownik a tergo!).
Indeks a tergo do SJPDor wyszedł w 1973 r. i redaktor ISJP nie bardzo
miał szansę przy nim pracować --- był wtedy w wieku szkolnym. Jeśli
chodzi o "Schematyczny indeks a tergo polskich form wyrazowych" Jana
Tokarskiego, to jego wydawcą (z woli samego autora) był prof. Zygmunt
Saloni.
Nie każdemu psu Burek:
Indeks a tergo do Uniwersalnego słownika języka polskiego (razem z D.
Komosińską i A. Stankiewicz). PWN 2003.
http://www.poradniajezykowa.uw.edu.pl/articles-147.html
Post by VdBDo ulubionego przez
Post by JAMARCiebie słownika p. Bańki mam rezerwę, gdyż jest z założenia wydawnictwem
popularnym, dostosowanym chyba do poziomu gimnazjum albo szkoły
podstawowej. Stąd chyba te nieostre definicje...
To, że ISJP na płycie został wydany jako szkolny nie miało wpływu na
jego zawartość merytoryczną -- jest to dokładnie ten sam słownik, który
miał wydanie tradycyjne.
Moje uwagi dotyczyły właśnie papieru, a nie poliwęglanu.
Post by VdBDefinicje, pisane w stylu COBUILDA, są (z
założenia) objaśnieniami użyć, a nie (co cechowało SJP) ciągami
synonimów, które jak najszybciej starają się wpaść w błędne koło, i
informacjami o temperaturze wypieku pumpernikla i systematyce
bezkręgowców.
Wydawnictwa zachodnie od dawna hołdowały łopatologiczności i dosłowności
(wręcz pismu obrazkowemu), zrozumiałym dla zwykle słabo wykształconych
włanych nacji.
Post by VdBSłowniki ogólne, również SJP pod red. Szymczaka (który kończy Wstęp tak
oto: "Słownik nasz oddajemy (...) w przekonaniu, że służąc całemu
społeczeństwu..."), są słownikami popularnymi --- przeznaczonymi dla
mniej więcej wykształconego odbiorcy (powiedzmy: absolwenta gimnazjum).
No właśnie tego o gimnazjum to bym bał się powiedzieć!
Służy całemu społeczeństwu np. policja, a nie znaczy to wcale, że wszyscy
jesteśmy policjantami...
Słownik służy całemu społeczeństwu, ale to nie oznacza, że ślepym,
analfabetom, pozostającym w stanie wegetatywnym lub odmóżdżonym.
Post by VdBCo do celów SJP (jawnie w zasadzie propagandowych), polecam szczególnie
s. XVII wstępu.
Nie mogę z tego skorzystać, bowiem gdy się podaje stronę, to trzeba też
wskazać, którego wydania i ew. wydawnictwa to ma dotyczyć...
--
Dziękuję za rozmowę
Janusz