Post by aDeRSKiedy zajmowałem się podbijaniem świata Jerzy przeszkodził(a) mi pisząc, o
ale zes sie naprodukowal:) a jakie to byly ksiazki??? nie pomyslalem ze moze
to byc az tak niebezpieczne! wiec moze jednak zaczne od tych paru
ksiazek...;]
Lepiej trochę tekstu więcej, i jeden adept pirotechniki bez uszkodzeń
jak do tej pory.
Swego czasu, tj. jakieś 30 lat temu, czytałem książkę o zajmującej
chemii autorstwa bodajże jakiegoś Węgra. Tenże sprokurował horrorek
niewielki, proponując budowę samochodu z napędem odrzutowym. Pal licho
silnik silnie niebezpieczny, bo z łuski karabinowej - wszystkie
współczesne konstrukcje amatorskie są konstruowane z papieru (chyba
łatwiej uszkodzić eksperymentatora odłamkiem metalu niż papieru, no
nie?). Ale jako paliwo zaproponował właśnie chloran potasu z cukrem.
Lojalnie uprzedzał autor, żeby mieszać niewielkie ilości, na płaskim
talerzyku, i ptasim piórem - żeby nie rąbnęło od zbyt dużego nacisku
czy tarcia. O jakimkolwiek ubijaniu takiej mieszanki zapomnij - do
dzisiaj wspomina się niechlubne strzelanie z "kalichlorku" jako
niewyczerpane źródełko pokaleczonych dzieciaków. W porównaniu z tą
piekielną machiną dzisiejsze petardy są bardzo bezpieczne.
Przeżyłem sam emocje wybuchu w paluchach paru g mieszanki (paznokcie
odrastały dłuuugo i trochę boleśnie), więc nie polecam.
A co do lektury - mądry gość napisał mniej więcej tak:
Znałem szybkich pirotechników i znałem starych pirotechników. Ale wśród
znajomych nie ma starego szybkiego pirotechnika.
Jak się chcesz tylko powygłupiać, to saletra z cukrem starczy na cały
słomiany zapał. Jak pasjonują Cię rzeczywiście rakiety, to polecam
wizytę w modelarni rakietowej. A jak masz ochotę poświęcić co najmniej
kilka miesięcy na naukę przed pierwszym bum, to do biblioteki i czytać.
Duuuużo czytać i kombinować.
pozdrawiam bezwybuchowo
Jerzy